Uh. 16 godzin w autobusie, mordęgi okrutnej, szarpania się, przerzucania z boku na bok, masowania krzyża i prostowania umęczonych kości u kończyn i dotarliśmy do przesławnych, przepięknych, przewielkich i w ogóle prze wodospadów Iguazu. Z racji, że owe wodospady leżą na granicy 3 krajów (Brazylia, Paragwaj i Argentyna) musieliśmy wybrać z jakiego kąta chcemy je oglądać... Wybór padł na argentyńską stronę i nie był to wybór pochopny lecz dokładnie przemyślany bo:
a) dosyć mieliśmy brazylijskiej drożyzny a wręcz tesknilismy do jakiejś tanizny
b) matka natura nas zawzywała a Brazylia duże miasto oferowała
c) Paragwaj z listy krajów do odwiedzenia skreślamy bo nic tam do zobaczenia nie mamy
Tak więc znaleźlśmy się w Argentynie, powitani pięknym orzeźwiającym deszczem.