no to jestesmy. Kuala Lumpur po dwoch latach wyglada tak samo. zatrzymalismy sie na tej samej ulicy co poprzednio bo wszedzie blisko. duchota okrutna ale co na to mozna poradzic? raczej niewiele wiec postanowilismy pojsc na piwo. pifko dzielic trzeba na dwoje najlepiej, bo sie predko cieple robi. a ze to kraj muzulmanski to pifko kosztowalo nas drozej niz hotel, ktory jest fajna norka i nie dziwota ze jest tanszy od piwa. jutro ruszamy dalej - do Mersing a z tamtad mozna wyruszyc tylko w jedno miejsce - wyspa Tioman. Raj za zycia (bo nie ma 100 procentowej pewnosci ze po smierci takowy znajdziemy)