podroz do Mersing minela gladko. Czesc z nas spala a czesc nie bo jak duren opila sie kawy przed podroza. Nic to. Jemy pyszne sniadanko-ryz I cos tam plus Roti Kani- to taki miejscowy nalesnik calkiem inny od naszych.
Czekamy jeszcze pare godzin I wpuszczja nas na stateczek. Znowu w drodze. Poznajemy przemilych ludzi a jeden miejscowy Malaj oferuje nam rejs rzadowym katamaranem (taka jego praca- ministrowie plywaja a on odprowadza po nich jachty). Z bolem serca mu odmawiamy.
Docieramy w koncu na Salang Beach. Jest tak samo pieknie jak poprzednimk razem. Pierwsze kroki kierujemy do naszych zaprzyjaznionych nurkow. Witaja nas serdecznie ale okazuje sie, ze Fazil nasz serdeczny kolega nie zyje.Jest to dla nas cios. Do konca dnia mamy kiepskie humory. Idziemy spac dosyc predko.