wstajemy wczesnie rano, bo spac nam nie dal islamski spiewak. Tuz obok naszego hoteliku wybudowali ogromny meczet I spiewy od 5 rano. W Polsce to by juz ktos ich kamieniami obrzucal, kable poprzecinal albo do sadu podal bo halas tak okrutny ze az szkodliwy dla ucha. A tu nic, tolerancja wielka.
Zaraz po sniadanku ruszylismy w droge. Cel – Jezioro Toba, najwieksze jezioro w poludniowo-wschodniej azji, 1707 km2.
Podroz minela szybko I przyjemnie bo klimatyzowanym samochodzikiem a I drogi na Sumatrze okazaly sie o niebo lepsze niz to co podaje przewodnik. Dojechalismy autkiem do Parapat a stad zabrala nas lodeczka na jeziorna wyspe Pulau Samosir, zamieszkala przez ludzi zwanych tu Batak People.
Przyznac musimy ze przez chwile poczulismy sie jak w domku, nad Plusznym. Roznica niewileka –jezioro wulkaniczne, w kraterze, otoczone pieknymi gorami.troszke jak w Szwajcarii.
Jeszcze na lodce przyczepil sie do nas lokalny naciagacz oferujac nocleg na wyspie. Mial ze soba album ze zdjeciami hoteliku, przystepne ceny, wszystko wygladalo zachecajaco wiec lodeczka zawiozla nas prosto tam. Jednak na miejscu okazalo sie ze hotelik zapchany jest turystami z europy I pokoiki troszke sie roznia od tych ze zdjec. Postanowilismy wiec poszukac czegos na wlasna reke. I nie zalowalismy, bo w hoteliku obok bylo jeszcze taniej, ladniej I bylismy sami, a do dyspozycji mielismy kilka komnat + dach z pieknym widokiem na okolice I gwiazdy noca.
Jak sie pozniej okazalo na wyspie miejsc noclegowych nie braknie. Kiedys, to bardzo popularne miejse wsrod mlodych podroznikow, tetnilo zyciem I odbywaly sie tu Full Moon Party, ktore z jakiegos powodu zostaly przeniesione na jedna z Tajlandzkich wysp. A tu zapanowala cisza I spokoj…..a w hotelikach slychac juz tylko jak duchy imprezuja