Geoblog.pl    karinaipSZem    Podróże    azja po raz drugi-indonezja w 3 miesiace    odwiedzamy krewniakow
Zwiń mapę
2009
29
maj

odwiedzamy krewniakow

 
Indonezja
Indonezja, Bohorok 1
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 18971 km
 
dzis z zalem opuszczamy jezioro Toba I ruszamy do miescinki w sumatrzanskiej dzungli Bukit Lawang, zobaczyc najwieksza atrakcje Sumatry – ORANGUTANY
jak zwykle wybieramy lokalny srodek transportu. Wielki autobus marki Mercedez, gdzie tylko karoserja jest oryginalna, reszta zostala wbudowana podczas 50-cioletniej eksploatacji pojazdu. Sa tu siedzenia ustawione trojkami, metalowe rury podtrzymujace dach I podloga pospawana z kawalkow blachy. Ale nic to, aby do przodu.
Zaraz po opuszczeniu dworca autobusik zatrzymal sie na godzine, tuz za rogiem, zeby nazbierac klientow. Ruszylismy w droge. Po 30 km znow postoj –pol godziny- szukanie klientow. W koncu wyruszylismy. Cala podroz miala trwac 3 godziny ale nasz mercedez zrobil to w piec. Droga nie byla najlepsza a w niektorych miejscach w ogole jej nie bylo.
Ale dojechalismy, umeczeni ale bylo warto bo znow znalezlismy piekny zakatek ziemi.
Przez srodek wioseczki plynie wartka rzeka z okropnie zimna woda, a do okola dzungla. Tanie noclegi, dobre jedzonko I znow jestesmy zadowoleni
Ogolnie dodac musimy ze Sumatra okazala sie jedna z tanszych wysp Indonezji. Noclegi mozna znalezc juz za 3 dolary za pokoj, tanie jedzonko a do tego ludzie bardzo pozytywnie nastawieni do turystow, jeszcze nie zepsuci zadza pieniadza.
Na glowna atrakcje Bukit Lawang dlugo czekac nie musielismy. Sama przyszla. Zaraz jak tylko ogarnelismy hotelik spotkalismy pierwszego orangutana. Siedzial sobie nad brzegiem rzeki. Oj piekne to zwierzatko. Puchate, czerwone I az sie przytulic by chcialo. Ale nie wolno.
W tym kraju Orangutany zostaly objete ochrona bo grozi im wyginiecie. A wszystko przez bogatych ludzi. U nas dzieciom kupuje sie pieska, tu dzieci dostawaly male malpki ktore po kilku latach wyrastaly na wielkie malpiszony I juz nie byly fajne. Zostawiano je wiec w dzugli,tak z dobrego serca, oddajac im wolnosc. Niestety orangutany przyzwyczajone do czlowieka I por karmienia w dzungli nie potrafily sie juz odnalesc I padaly ofiara glodu lub wiekszego drapieznika.
Centrum w Bukit Lawang powstalo juz w latach siedemdziesiatych I pomoglo uratowac wiele osobnikow.
Dodac jeszcze nalezy ze tu znow spotkalismy znajomych juz nam rodakow I popilismy, jak obyczaj polski nakazuje, do wczesnych godzin porannych.

30/05

poranny prysznic w wartkiej rzeczce – dobre na kaca – sniadanko I idziemy do dzungli karmic orangutany.
Do miejscowki straznikow, ktora znajduje sie po drogiej stronie rzeki, zabiera nas lokalnie skonstruowana lodeczka na linie. Juz po drugiej stronie wita nas mama orangutan I jej malenstwo.oj piekny to widok, sa takie ludzkie. W centrum znajduja sie oswojone I pol dzikie orangutany, ktore sa po malu przyuczane do samodzielnosci I zycia w dzungli. Niektore jednak spedzily za duzo czasu wsrod ludzi I nigdy nie opuszcza centrum.tak jak Sasa ktora spotkalismy wczoraj nad rzeka.
Po oplatach (bo za wszystko trzeba tu placic) I rejestracjach idziemy w koncu do dzungli z kilkoma przewodnikami. Dochodzimy do miejsca karmienia – platforma na drzewie gdzie jeden ze straznikow w umowiony sposob stuka kolkiem w drzewo przywolujac malpki na karmienie. Najpierw cisza, nic sie nie dzieje. Po chwili jednak widzimy kolyszace sie drzewa I slychac lamane galezie. Pierwszy przychodzi olbrzymi samiec. Jest naprawde wielki I dziki. Stara sie o serce jednej z wychowanek centrum, ktora mimo ze juz swietnie sobie radzi w dzungli nadal przychodzi codziennie na kilka kupkow zimnego mleka.
Obserwujemy samca przez dluzsza chwile, straznicy mowia ze ma sile siedmiu doroslych mezczyzn I lepiej zeby za blisko nie podchodzil. Wiec rzucaja mu banany, jak tylko sie zbliza. Po chwili pokazuje sie I jego wybranka serca. Podwiesza sie na pobliskiej galezi I czeka na przyslugujace jej mleko. Az nie mozemy uwierzyc jak zgrabnie jej wychodzi picie z kubka trzymajac za ucho. Niesamowite sa to stworzenia .
Na swojej drodze po parku spotykamy jeszcze kilku przedstawicieli tego gatunku, robimy mnostwo zdjec I wracamy do wioseczki na wieczorna kapiel w zimnej, rwacej rzece. Wieczor spedzamy znow z naszymi nowo poznanymi rodakami – Halszka, Martyna I Piotrkiem.

31/05

kolejny dzien relaksu nad rzeka. Dzisiejsza atrakcja to splyw na detkach. Frajda niesamowita.
Najpierw trzeba oponke zaniesc w gore rzeki, tak z kilometr od wioseczki(niestety mozna sie tam dostac tylko piechota), polozyc oponke na wode, wskoczyc do srodka I rzeka sama niesie z powrotem do wioseczki.
Maszerowalismy w gore rzeki kilkakrotnie, za kazdym razem idac coraz dalej. Gdzie rzeka coraz bardziej niespokojna a tym samym wieksza frajda.
Nie do konca to jednak bezpieczna atrakcja. Mimo ze rzeka dosc plytka, woda za to bardzo wartka.ja obilam dupsko na wystajacych kamieniach, Martyna I Halszka pogubily buty a przemek wypadl z oponki na wodospadziku I sie troszke poobijal.
Ale ubaw byl po pachy….
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Kinia
Kinia - 2009-06-09 11:36
Mam nadzieje ze zabralas jedna do domu
 
 
zwiedzili 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 172 wpisy172 151 komentarzy151 1549 zdjęć1549 0 plików multimedialnych0