Geoblog.pl    karinaipSZem    Podróże    W poszukiwaniu złotego runa czyli w stronę końca podróży Kolumba    Canyon Colca Expedition :)
Zwiń mapę
2010
15
lis

Canyon Colca Expedition :)

 
Peru
Peru, Arequipa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15902 km
 
Tak nam się udaje, że w Arequipa spędzamy upojną noc. Wraz z katalończykiem Davidem, innym hiszpanen Pepe i jego przyjaciółką doktor Teresą zupełnie spontanicznie w atmosferze śmiechu i pysznej zabawy opróżniamy butelkę miejscowego trunku zwanego pisco – takiej wódeczki zrobionej dla odmiany z winogron (pyszna sprawa) po czym uradowani i roześmiani ruszamy na Plaza de Armas (tak w każdym południowoamerykańskim mieście nazywa się główny plac) gdzie po opróznieniu kolejnych dwóch i rozbiciu następnych dwóch tylko dzięki sprytowi, stanowczości, trzeźwości i umiejętności negocjacji miejscowego policjanta unikamy kąpieli w miejskiej fontannie... po czym nie wiadomo jak zostajemy wraz z Davidem królami dyskoteki tańcząc krakowiaka ku uciesze i radości lokalnej gawiedzi. Noc kończy się ogólnym osłabieniem organizmu i totalną niemocą mimo chęci wielkich i ogromnego zapału do działań dalszych...
Poranek dnia nastepnego ból taki... w głowie huczy, dziewczyny szarpią z łóżka zwalają, autobus mówią zaraz za chwil parę... ale gdzie tak pędzimy... no tak, już wiem... autobus... przecież jest plan kanion Colca... czemu świat tak wiruje... taksówka, jedziemy, jakim cudem mieścimy sie w piątkę + kierowca w Tico?... chyba nas poskurczało od tego pisco... terminal... dalej biegniemy, dziewczyny do kas po bilety, dajcie wody... i lipa, autobus pełny, nastepny za godzin trzy. Łot tu du? Pepe i Teresa odpuszczają, kupują bilety do Puno, czas im się kurczy i postanawiaja odpuścić kanion Colca. A my? Chwila konsternacji... kupujemy bilety na za 3 godziny i w kimkę. Karinka organizuje nam przytulny kącik na balkonie terminalu... odpływamy szybko, błogo...słonko grzeje w nogi... Nagle ktoś szarpie... otwieram oczy... no tak, atobus. 3 godziny do przesiadki w Chivay, tam 2 godziny na poczekalni i kolejne 3 godziny do Cobanaconde. Uff. Dzięki bogu, to nasze przeznaczenie. Dojechaliśmy. Prędka kolacja i idziemy spać... każde z nas odpływa w 300 sekund. I dobrze. Rano ruszamy na trek. Kanion Colca wzywa. Drugi najgłębszy kanion świata.
Oczywiście organizujemy się sami, żadnych przewodników czy innych oprowadzaczy. Po co nam oni. Szlak jest dobrze oznaczony i technicznie nie przedstawia żadnych trudności. Celem jest oaza położona na dnie kanionu a tam basen z naturalnie ciepłą wodą... David wybiera krótszą trasę – jakieś 3 godziny i 1300 metrów w dół. My decydujemy sie na trochę dłuższą-wg przewodnika 8 godzin-nam to zajęło 6 - i bardziej widowiskową. Późnym popołudniem meldujemy sie w raju odnalezionym – miejscówka jest przedniej urody-w koło strome, pionowe szczyty Andów a na samym dole my w cieniu palm, zanurzeni w basenie z zimnym pifkiem w dłoni... Raj odnaleziony 
Większość ludzi przychodzi tu z przewodnikiem, plan mają napięty. Pojawiają się w osadzie około 16, zachód słońca około 17 i natychmiast robi się zimno a już o 4 rano pobudka i wspinaczka na górę kanionu. Czy ma to sens? A gdzie czas na przyjemności? My zostajemy na cały kolejny dzień i dostajemy z automatu rabat na nacleg... Pan szef mówi, że niewielu ludzi tak czyni – wszyscy gonią bo przewodnik tak każe. Smutna sprawa. A nam czas minął pięknie. Polska – Katalonia w piłkę wodną 1:4 :) (oops sorki).
Niestety wszystko co piękne skończyć się musi. Kolejnego ranka pobudka o 4, śniadanko, kafka, kupka i zaczynamy marsz w górę. Po drodze ohy i ehy, widoki, że aż za serce chwyta. Mocno pionowo 1300 metrów w górę. Udaje nam się wyciągnąć całkiem niezły czas – 2godz.10min.
Raz do roku lokalesi organizują wyścig – trza obiec całą trasę w koło – czyli nasze 6 godzin plus 2.10 plus jeszcze jedna wioseczka do której nie zaszliśmy. Nagrodą jest muł. Tegoroczny czas to niewiele ponad 4 godziny. Ale trzeba andyjczykiem być by umieć oddychać na tej wysokości.
Wymęczeni i uradowani wracamy do Arequipa. Tam prędka organizacja, nocny autobus i ruszamy w trasę. W ostatniej chwili decydujemy, że odpuszczamy sobie Nazca. Z lekkim żalem ale nie da się zobaczyć wszystkiego za pierwszym razem... będzie po co wracać do Peru. Jedziemy prosto do Limy (14 godzin) zostawiając Nazca za sobą...Oj
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (39)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
mirka66
mirka66 - 2011-03-09 08:35
I znow przepiekne miejsce,ktore pamietam ze zdjec siostry.
 
 
zwiedzili 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 172 wpisy172 151 komentarzy151 1549 zdjęć1549 0 plików multimedialnych0