Słońca brak i deszczu nadmiar zaczął nam doskwierać okrutnie. Dni się zamieniły dosłownie w pościg za słońcem.... szczęściem wielkim nasze obozowisko rozłożyliśmy tuż nad brzegiem samym karaibskiego pięknego morza tak więc do plaży daleko nie mamy... Dnie poświęcamy na to co lokalni lubią najbardziej i co najlepiej im wychodzi i w czym i my stajemy się specjalistami – mówię o ‘hengin aut’ czyli po prostu byciem obecnym. Jesteśmy obecni od rana do wieczora w różnych miejscach i pomiędzy byciem na plaży kiedy słońce łaskawie nas odwiedzi hengin autujemy i tu i tam. Fajnych ludzi przyszło nam spotkać, brzemieniem do nas podobnych lecz o nieco cięższym kalibrze... jest francuz co rzeźby z piasku na plaży wytwarza i z tego drogę kariery uczynił i tak już od lat dwudziestu pięciu w podróży będąc setki rzeźb na setkach plaż wykonał... jest parka mieszana co rękodziełem się trudni i trzeci już rok w podróży będąc plecionki rodzaju wszelkiego wytwarza i sprzedaje czym źródło swego utrzymania w podróży uczyniło. Roi się Puerto Viejo osobistościami przeróżnymi i mimo, że życie tu tętni czujesz się jak w ogrodzie... Mądrą, podziwu godną i naśladowania rzecz lokalni w dalekiej przeszłości poczynili drzew nie wycinając i zarazem o środowisko dbając. Wioska i okolice jest jak wielki ogród botaniczny, pól tu nie uświadczysz i przemysłu żadnego, zabudowania w drzewach ukryte. Peace&Love totalny, wszystko zwolnine i nawet samochodom się nie spieszy. Zielono tu strasznie aż nam się w głowach od tego zazieleniło . Pozdrawiamy