Takeśmy się rozleniwili i tak nam się nic robić nie chciało z wyjątkiem plażowania,. że postanowiliśmy coś zrobić i poszliśmy do parku. Daleko nie było... wejście do parku znajdowało się 300 sekund od naszego kampingu. Wraz z naszym świeżo upieczonym znajomym a właściwie odświeżonym (bo nam się przypomniało w trakcie rozmów, że mieliśmy już okazję spotkać się przelotnie w ekwadorskiej amazonii -my z a on do) Markiem brytyjczykiem co twierdzi, że wikingiem przyszpilonym do drzewa w poprzednim wcieleniu być dane było. Ale do rzeczy - poszliśmy do parku wrażeń poszukać i dane nam było spotkać leniwce co taaaaaak poooowoooooli się ruszają a lokalesi poinformowali nas nawet, że gałęzie im się wrastają w ciało a na co niektórych to nawet grzyby rosną. My akurat mieliśmy farta chyba albo leniwiec wyczuł żeśmy mu podobni i w leniwym nastroju i poooooruuuuszyyył sie trochę pozycję zmienił ku naszej radości czym zmotywował nas do ruchów zagęszczenia i pognania na plażę gdzie leniuchowaliśmy sobie aż do słońca zachodu. I piękne to były chwile. I tak O!