Geoblog.pl    karinaipSZem    Podróże    azja po raz drugi-indonezja w 3 miesiace    Gili
Zwiń mapę
2009
11
kwi

Gili

 
Indonezja
Indonezja, Gili Trawangan
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14782 km
 
Wczesnym rankiem tuz po pysznym sniadanku (tosty zapiekane z bananami) ruszamy w droge. Tym razem celem sa ponoc przepiekne I okrutnie malownicze wysepki na polnocno-wschodnim wybrzezu Lombok – Gili Islands. Droga do Panangbay portu na wschodnim Bali idzie nam dosyc sprawnie. Pierwsze bemo, drugie bemo I jestesmy na miejscu. Nawet nie przeplacilismy zbytnio. Doswiadczenie w targowaniu sie zaczyna procentowac. W porcie mamy wybor – 600000 R I w cztery goziny jestesmy na Gili, albo troszke dluzsza podroz – 4 godz na promie, 2 samochodem, noc w Singigi, godz autem, godzina w przystani na Lombok, 30 minut lodka I w koncu Gili za tylko 125000R. Z racji, ze dysponujemy sporym zapasem czsu I nigdzie nam sie nie spieszy a gotowizna zdaje sie kurczyc wprost nieproporcjonalnie do przebytej drogi decydujemy sie na druga opcje. I jest git. Na promie miejsca w brod. Kabiny klimatyzowane, prycze I deki widokowe. Milospedzamy czas I widzimy DELFINY. Po raz pierwszy w zyciu ot tak na zywca. Niestety bestyjki wymiekaja po jakims czsie, zdaje sie rady nie daja promu przescignac I odpuszczaja sobie. Niezapomniany to widok.
Na Lombok w porcie czeka na nas transport. Wraz z wesola grupka 4 australijskich niewiast I jednego dunskiego jegomoscia udajemy sie w droge do Singigi. Tam mamy spedzic noc. Nasz miejscowy towarzysz podrozy objasnia nam wszystko co I jak I stara sie nas naciagnac na jakis chorrendalnie drogi hotel w miescie. Tlumaczymy mu, ze jego wspolnik po drugiej stronie na Bali obiecal nam hotel za max 60000R a on na to, ze na Bali moga sobie mowic co chca I ze on nam nie moze pomoc. Zaskoczeni troche takim obrotem sprawy I dbaniem o satysfakcje klienta wyciagamy przewodnik, odnajdujemy miejsce ktorego cena nas satysfakcjonuje I kazemy sie tam zawiezc. Hotelik przytulny, cena milusia naszym kieszeniom – 75000R, kibelek siedzacy I prysznic sa. Nie zastanawiajac sie dlugo decydujemy sie zostac. Na nasze nieszczescie nie zanotowalismy, ze w bardzo poblizu jest meczet.
Kolacja w lokalnej knajpeczce – fura zarelka za lokalne a nie turystyczne ceny (za dwa posilki +2 swieze soki tylko 28000R). Tu poznajemy starego niemca na emeryturze ktory na starosc zdecydowal sie na emigracje I osiadl w Singigi. Kupil dom z wielkim ogrodem na 75 lat tylko za 20000 euraczkuf. Rachunki wynosza go miesiecznie okolo 14000R. Zyc nie umierac chcalo by sie rzec ale nie wypada w Pana niemca towarzystwie ze wzgledu na jego podeszly wiek. Nic to. Wracamy na baze I w kime.
O 5 rano budzi nas zawodzenie muzezina. Szlag by go. Wydawal z siebie dzwieki jak zarzynane prosie I zdaje sie nie przejmowal sie tym wcale. Raczyl nas swym kunsztem spiewackim przez ponad godzine gadzina. Przklelismy go we wszystkich mozliwych jezykach I powstalismy z wyrek. Pewnie o to tej gadzinie chodzilo. Sniadanko I dalej w droge. Docieramy do przystani, kaza czekac azjatyckie 10 minut co przeciaga sie do okolo 90. Nic to. Pogoda piekna, ptaszki spiewaja, muzezina ani sliadu. Jest pieknie. W koncu ladujemy sie na lodke. Przekupy sie rozpychaja, kosze ladunkow, worki z zielenina, butelki z benzyna. Zdaje sie ,ze baby z dziadem brakuje ale tez sa. Docieramy na wyspe, ktora juz z lodki wydaje sie rajem. Wyspe otacza atol I przepiekny koral. Woda jest tak krystalicznie czysta ze z lodki idealnie widac dno. Schodzimy na suchy lad. Okazuje sie ze na wyspie brak jakichkolwiek mechanicznych srodkow transportu. Tylko Lombok Ferrari – malutki konik zaprzezony do malutkiego powozu. Ladujemy sie na takie cudo, gdyz upal tak okrutny I gorac tak siarczysty ze ustac w miejscu bez zawrotow glowy nie sposob. A co dopiero z plecakiem na plecach przemierzac miejscowe bezdroza. Jedziemy najsampierw w prawo od ‘portu’. Drozyzna nas przeraza. Wszystko ponad nasz budzet. Jedziemy dalej ale bez zmian. Zafrasowani troche kondycja konika prosimy szofera by zawrocil o 180 stopni I popedzil kobylke w przeciwnym kierunku, ku zachodzacemu sloncu. I tak tez woznica uczynil. Ku naszej uciesze I swojej pewnie tez bo juz wiedzial, ze bedzie zaplacony tez za kurs w druga strone. I tak wiozl nas pan przez wyspe cala na polnoc (lewo) od portu wychwalajac po drodze Ferrari swoje I lypiac z ukradka na moje spodenki. Po jakims czasie bezceremonialnie zapytal czy nie zrobilbym z nim dila na owe spodenki wlasnie a on w zamian oddalby mi swoje. Zapytalem czy dozuci konia w pakiecie ale pan chyba nie zrozumial zartu. Zaplacilismy mu w koncu I to nie malo – dostal od nas 50000R. Podziekowal nam z wielkim usmiechem, spodenek juz nie chcial a nastepnego dnia nie widzielismy go w pracy. Zarobiony byl. W koncu znalezlismy przyjemny bungalow w miejscu zwanym Lucky. Przyjazna atmosfera od razu nas rozlozyla. Miejsce lekko na uboczu ale niedaleko bo na wyspie wszystko jest blisko. Mozna ja przejsc w kolo w okolo 50 minut. Lokalesi zdaje sie nadaja na znajomych nam falach. Muzyka reggae I kult Boba Marley’a. Sie wie. Jest git na Gili. Od razu sie wtapiamy. Podoba nam sie strasznie. Jest sielsko. Plyniemy na snorkelingowy trip. Po pierwszych dziesieciu zolwiach przestaje liczyc ile widzialem. Przy okazji topie swoj aparat. Cholera troche mnie strzela bo w kazdej podrozy wychodzi na to trace aparat(fotograficzny). Ten to juz trzeci. Nic to. Snorkelingujemy dalej. Zolwie sa tak leniwe, ze pozwalaja do siebie podplywac I oficjalnie zagladac sobie pod skorupe. Przy tym sa ogromne. Jeden chyba juz znudzony moja obecnoscia zamierzal sie aby mnie capnac, ale robil to oczywiscie w zolwim tempie wiec dalem rade umknac. Siedzimy tu nadal I chyba troche jeszcze posiedzimy. Jest niedziela wielkanocna. Zdaje sie, ze to idealne miejsce na swieta. Piasek, plaza, slonce, zolwie nie na stole a w wodzie, niedlugo rybki w wodzie a potem na talezu. Chce sie zyc. Pozdrawiamy serdecznie I zyczymy wesolych swiat naszym czytelnikom I calej reszcie tez 
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
Mama Krysia
Mama Krysia - 2009-04-14 18:56
Za życzenia dziękujemy a i my Wam składamy Bardzo podobaja mi się Wasze opisuwki Zwiedzacie kawał świata i ja też bym tak chciała Całuski
 
karla
karla - 2009-04-16 12:06
łaciate krowy też życzą wesołych świąt
 
Kinia
Kinia - 2009-04-16 22:15
Szczęścia, zdrowia, pomyślności
Czerp z życia same radości!
Niech los Ci zawsze sprzyja,
A co złe niech Cię omija.
Dużo słodkości, szczęścia w miłości
Samych luksusów, milion całusów.
Niech odejdą precz gorycze
Z głębi serca Tobie życzę.
O czym myślisz, o czym marzysz
Niech Ci w życiu się przydarzy!
Najszczersze życzenia, marzeń spełnienia
Z okazji urodzin składa, kochajaca Cie Kinia z Adamem i Gizmem
 
Kaczmar
Kaczmar - 2009-04-19 13:19
No prosze!! A u nas w Londynie takich wrazen nie ma:(
Poczytuje sobie czasami coscie tam powyczyniali odkad Karolina dala mi na Was namiary! I pomyslec, ze ja ciagle myslalem, ze jestescie w Ameryce Pd...
Pszem! Za podwodna przygode i jej opis otrzymujesz maksymalna ilosc punktow! oby tak dalej! Ta sa chwile, po ktore wlasnie sie tam wyjezdza! Szkoda aparatu...myslalem,ze miales go w wodoodpornym kondomie...
I jeszcze jedno! Czy moglbys podac mi jak najdokladniejsza, w miare mozliwosci, specyfikacje Twojej ramy, ktora ujezdzam. Hak calkowicie sie wyrobil i mam problemy by dostac taki sam! Albo powiedz gdzie go nabyles!
Pozdrawiam serdecznie, Kaczmar.
 
Asia
Asia - 2009-04-20 16:14
Karinko spóżnione, ale szczere życzonka od całej rodzinki Stanek :-)-w końcu okrągłe!!!-Jak wrócisz nie darujemy ,imprezka musi być!!! Gorąco Was pozdrawiamy i życzymy wielu wspaniałych chwil podczas tej fantastycznej wyprawy!
 
Ireneusz
Ireneusz - 2009-05-13 20:50
Dla mnie Wasz wyjazd to bomba,podoba mi sie.Powodzenia
 
 
zwiedzili 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 172 wpisy172 151 komentarzy151 1549 zdjęć1549 0 plików multimedialnych0