Poznym wieczorem docieramy do Bacalar. Miejsce polecane przez znajomych meksykanow. Ma byc pieknie. Ale my jakos nie nie mozemy sie tu odnalezc. Hoteli w miescie brak, a prywatne kwatery nie na nasza kieszen. Idziemy na glowny plac myslec co robimy dalej. Zawsze mozna zlapac nocny autobus I jechac dalej.
Poznajemy Barabasza, ktory proponuje nam nocleg u siebie w domu., obiecujac ze jutro rano zaprowadzi nas na w miejsce gdzie mozemy rozbic namiot.