zupelnie inaczej zwiedza sie I poznaje culture danego miejsca z lokalnym mieszkancem.
Przez te kilka dni gdy zatrzymalismy u Pancha, poznalismy prawdziwy Meksyk. Bylismy na imprezie za miastem, ktora nam sie kojarzyla z polskimi dozynkami. Miasteczko wybudowane na srodku pustkowia, otoczone wysokim murem. Miasto tetni zyciem tylko raz do roku, na czas wspomnianych “dozynek”. Bylismy tu jedynymi turystami I najwieksza atrakcja.
Bylo fajnie, ale nadszedl czas sie pozegnac I ruszylismy dalej w droge. Dzis dotarlismy do Valladolid, kapiele w cenotes Dzitnup I Samula.