Dzis pojawily sie pierwsze problemy – w Przemka rowerze pekl bagaznik, Zatrzymalismy lokalna taksowke zwana Tuk- Tuk I wytlumaczylismy panu co nam trzeba.- tak nam sie przynajmniej wydawalo. Pan po chwili machnal glowa, ze wie gdzie jechac wiec sie zaladowalismy na tyl dziwnego pojazdu . Gdy dojechalismy na miejsce okazalo sie ze pan nas zabral do wielkiego supermarketu daleko od centrum gdzie sprzedawali rowery ale czesci zapasowych nie mieli w drodze powrotnej do centrum zatrzymalismy sie w biurze podrozy gdzie chcielismy kupic bilety na pociag do Aranyaprathet na granicy z Kambodza. Tu poinformowano nas ze pociagi na tej trasie nie byly rentowne wiec juz od jakiegos czasu nie kursuja I ze musimy jechac autobusem. Autobus wiadomo duzo drozszy plus musimy zaplacic dodatkowo za rowery. Przeczucia nam jednak podpowiadalo ze warto spawdzic samemu na dworcu I jak sie okazuje pociagi jezdza, codziennie. Znow probowano nas oszukac, ale tym razem sie nie udalo. Jest 1:1.
W koncu udalo nam sie znalesc mala wypozyczalnie rowerow, ktorej wlasciciel sprzedal nam bagaznik. Jutro ruszamy do Kambodzy.