Monte Verde to nic innego jak zielona góra, ale do Zielonej Góry to Monte Verde jeszcze daleko... mieszkańcy musieliby by mocno pocisnąć i nad przyrostem naturalnym popracować aby jakiekolwiek porównywanie miało sens - ale o tym pewnie w innym odcinku za kilkadziesiąt lat. Tymczasem my spędziliśmy dni parę w Kostarykańskiej Zielonej Górze na zielone góry patrząc i pod niejedną zieloną górę podchodząc. Urocza kraina. Dojechaliśmy tu po wyboistej drodze zdezelowanym autobusem poprzez rozsypujące się wioseczki i coś prysło - okazało się, że Kostarykańska wieś niczym się nie różni od wsi krajów ościennych a spodziewaliśmy się 'wypasów' wnosząc po tym co widzieliśmy na wybrzeżu. Nie to abyśmy sie tym w jakikolwiek sposób zmartwili - aktualnie odebraliśmy to na plus - fajnie jak jest bardziej wsiowo. I hotel był tańszy o całe 100 procent i nie byliśmy zmuszeni namiotu rozstawiać... Można w Monte Verde robić wiele - conopy tours, zip lines, wyprawy do dżunglii, jest serpentarium (takie duże terrarium pod dachem gdzie trzymają wszystkie lokalne gadziny), dom motyla, dom pająka i wiele innych ale przedewszystkim park narodowy ze sławnym cloud forest (las chmurowy???). Klimat rześki sprzyjający popijaniu piwka przy ognisku ale piwko drogie (2 USD buteleczka 330 ml). Jest co robić i można tu zamulić...