Geoblog.pl    karinaipSZem    Podróże    W poszukiwaniu złotego runa czyli w stronę końca podróży Kolumba    Czilowanie po śniadaniu
Zwiń mapę
2011
22
sty

Czilowanie po śniadaniu

 
Nikaragua
Nikaragua, San Juan del Sur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 20960 km
 
No i tak. Przez chwilę nas nie było. Tak się nasze losy potoczyły, że odcięto nas chwilowo od neta i świata zarazem. Ale wracamy z wieściami z Nikaragui. Po nerwach na granicy znaleźliśmy ukojenie w Nikaraguiskiej Mecce letniej (czytaj całorocznej nadpacyficznej), w niewielkiej miejscowości San Juan del Sur. Miasteczko szczęściem wielkim dla nas usytuowane jest na południowym wybrzeżu godzinę od granicy - tak, że długo się cisnąć w cziken busie (kurniku – taka nazwa autobusu) nie musieliśmy... Cała podróż od granicy do skrzyżowania gdzie musieliśmy się przesiąść - najpierw autobus w stronę Rivas a następny bezpośrednio do San Juan del Sur zajęła nam około godziny i kosztowała nas po 2 dolary od łepka. Wygodniej by było na granicy ogarnąć taksówkę (naciągaczy mnóstwo) ale taka przyjemność to wydatek około $25... Jak się ma czasu dużo i dziury w kieszeniach wiadomo co lepsze. Z racji, że w San Juan hoteli, hosteli i hospodaje jest bez liku liczyliśmy na jakieś rozsądne ceny ale niestety miasteczko odcina kupony od swojej popularności i za pokój przyszło nam zapłacić $15 i to po długich negocjacjach. W hotelu wieczorem spotkaliśmy bandę Łotyszy i w imię dobrosąsiedzkich stosunków wznosząc toasty to raz za Polskę i Olsztyn to za Łotwę i Rygę opróżniliśmy parę butelek przewspaniałego lokalnego rumu Flor de Cania... Jak to się skończyło? Pisać nie będe. Dosyć wspomnieć, że bycie ambasadorem Polski w świecie kosztowało mnie nazajutrz okrutnego kaca.
San Juan del Sur to urokliwe miasteczko.... puste uliczki i kolorowe drewniane budynki, ogromna prawie pusta plaża mimo, że turystyki moc. Bary tetnią życiem po zmroku a nam nawet udało sie wkręcić na amerykańskie wesele ale zniesmaczeni skromnością panującą na stołach ewakuowaliśmy się do bardziej żywotnych i radosnych miejsc.
Posiedzieliśmy parę dni, nie daliśmy zbytnio się naciągnąć lokalnym naciągaczom i odpoczęci i zrelaksowani, pełni już miłości i sympatii do Nikaragui postanowiliśmy ruszyć dalej w drogę. Tym razem na wyspę Ometepe na Lago de Nicaragua. Hej
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Światowiec
Światowiec - 2014-01-08 13:13
"Jak to się skończyło? Pisać nie będe. Dosyć wspomnieć, że bycie ambasadorem Polski w świecie kosztowało mnie nazajutrz okrutnego kaca. "

Ja dziękuję za takich "ambasadorów" skacowanych i z "dziurami" w kieszeniach - jedziesz tysiące kilometrów i nawet tam jesteś "dziadem" ;P
 
anty - Światowiec
anty - Światowiec - 2014-08-20 15:22
Światowiec - Pewnie nigdy nigdzie nie byłeś, nie wiesz jak jest i jak oszczędności prędko się kurczą. Najlepiej siedzieć przed monitorem i trollować. A kac to naturalny stan, do którego każdy ma prawo. Istotne jest aby do tego kaca w kulturalny sposób się doprowadzić nikomu po drodze szkody nie czyniąc. Dziady to takie istoty jak Ty, które pewnie nigdy za granice powiatu nosa nie wyściubiły ;P
 
 
zwiedzili 12.5% świata (25 państw)
Zasoby: 172 wpisy172 151 komentarzy151 1549 zdjęć1549 0 plików multimedialnych0