Miasteczko urocze, żar leje się z nieba ale przy życiu trzymała nas nadzieja kąpieli w jeziorze którą już na samym starcie rozwiała pani z hotelu informując nas, że jezioro jest tak brudne, że się po prostu nie da. Lokalesi dają radę i my też myśleliśmy że damy ale po dotarciu na brzeg nie daliśmy. Kupy, krowy , konie, koszmar i komary. Śmieci w około wręcz zatrzęsienie a w niektórych miejscach tak zaśmiecone, że starych śmieci spod nowych nie było widać. Walneliśmy browarka nad jeziorem zastanawiając się czemu tak się sprawy mają i czemu ludzie tak nie dbają i powróciliśmy do miasteczka na market (merkado) by poobżerać się troszkę owocami. Po zachodzie na ryneczku poczilowaliśmy razem racząc się tequilą i rumem lokalnym... Nastepnego dnia nie mając już tu nic do roboty pognaliśmy do La Palma.